“A journey of a thousand miles begins with a single step!” – Chyba większość z nas zna to powiedzenie, które choć wydaje się niezwykle proste i wymiętolone do znudzenia przy wielu podróżniczych fotkach, to jednak zawiera prawdę naprawdziwszą. Miejsca
i sytuacje, w których się znalazłam, i które odmieniły moje życie na zawsze, mają swój zalążek własnie w tym jednym kroku postawionym w 2014 roku. Jeśli mam być precyzyjna, to mój palec wskazujący właściwie zrobił robotę, bo żeby wyslać aplikację
do programu Au Pair in America, w dobie Internetu, decyzje i pierwsze kroki
to najcześciej pierwsze kliknięcia, czyż nie?
Tak, jak już wspomniałam w sekcji “About me” czegoś brakowało mi w życiu, choć przecież ukończone studia i pierwsza praca w banku mogłyby wydawać się całkiem poukładaną i prawą ścieżką, z której niekoniecznie trzeba uciekać. Poza tym 25 lat
i zrywanie się z “bezpiecznej” pozycji dla jakiejś tam zagranicznej przygody? Cześć z Was powie, oczywiście, że tak! Żyje się raz! ALE, czytałam wiele wypowiedzi na forach
i grupach, co prawda nie przed wyjazdem, bo mój wyjazd zależał tylko od moich odczuć
i opinii. Wiem jednak, że czasem nawet zakiełkowane ziarnko naszych pomysłów jest wciśnięte w grunt przez opinie innych, a jeszcze bardziej przez oczekiwania społećzeństwa – bo to już trzeba spoważnieć i zająć się pracą i odkładać na emeryturę. Ja, na szczęscie o swojej decyzji poinformowałam głównie moją rodzinę, i to też na raty..:),
a później najbliższych znajomych, z których raczej nikt nie twierdził, że oszalałam.
Ok, STOP, wiem o czym część z Was teraz myśli – w dzisiejszych czasach jest tyle opcji
i olbrzymia liczba osób podróżuje i jest to tak powszechnie, więc co ja tu wyjaśniam? Uwierzcie, schematy mają się dobrze. To co czułam bylo jednak silniejsze, a w głowie miałam – jak nie teraz, to kiedy? Teraz myślę – czemu nie wcześniej?
Mój post nie ma na celu wysłania Was wszystkich za granicę albo rzucenia pracy, czy też ucieczki z domu 🙂 Chcę Wam tylko powiedzieć, że wiele limitów jest w Waszych głowach, tak jak były i w mojej. W najlepszym wypadku w pewnym momencie, gdy osiągniesz punkt kulminacyjny, powiesz sobie “dość” i dasz się ponieść nieodkrytym pragnieniom albo najprościej rzecz biorąc, tym wymarzonym. Jednym z wielu moich pragnień była chęć poznania świata, dusiłam się w miejscu w którym byłam, nie czułam się do końca spełniona, a do tego czas zaczął biec tak szybko, że musiałam coś w końcu zmienić.
Dzisiaj, nie wszystko co sobie w życiu wymarzyłam jest spełnione, ale czuję, że jestem na właściwych torach. Pobyt w Stanach Zjednoczonych dał mi nową energię, wiele fantastycznych przygód, możliwość poznania ludzi z całego świata. Czuję, że nauczyłam się tak wiele, a świat jest tak naprawdę na wyciągnięcie ręki dla każdego z nas. Trzeba znaleźć w sobie chęć, trochę odwagi, ale też pasję.
Choć kraj, którym się nieziemsko zauroczyłam, w pewnym momencie “powiedział mi papa” wraz z końcem wizy po 2 latach bycia Au Pair i musiałam wrócić do Polski i żyć
z dala od tych spełniających się marzeń i mężczyzny, którego tutaj poznałam i który zdążył zająć specjalne miejsce w moim sercu, czułam że to nie jest koniec.
Dzisiaj piszę do Was z USA, bo nasza miłość wygrała. Determinacja, cierpliwość
w oczekiwaniu na wizę narzeczeńską, o której też Wam trochę opowiem później, sprawiły że Stany Zjednoczone stały sie moim drugim domem.
Blog ten będzie miejscem, gdzie zamierzam wyklikiwać następująco:
Co tutaj lubię, czego nie lubię, co myślą o Polakach Amerykanie? Jak wygląda życie międzynarodowej pary? Na czym polegał program Au Pair, w którym brałam udział? Jak wyglądał prcoes wizy narzeczeńskiej? Jak wygląda tutaj życie codzienne? Opisywanie moich podróży małych i dużych.. a także przemyślenia, tak jak ten pierwszy post, który podsumuję tak:
ŻYCIE JEST ZA KRÓTKIE, ŻEBY BYĆ NIESZCZĘŚLIWYM/W NIEWŁAŚCIWYM MIEJSCU. Jeśli masz szansę, zmień to! TERAZ!*
*nie staram się tutaj być mówcą motywacyjnym. Piszę szczerze z serca, z doświadczenia, z niekiedy zaciskających gardło decyzji, które raz podjęte wyszły na dobre!

Fajny tekst!! Mnie też kusi aby wyjechać, ale niestety nie jest mi jeszcze to dane, mam nadzieję, że niedługo uda mi się podjąć taką decyzję jak Ty! Szaloną i podróżniczą, która odmieni życie!! :))
LikeLiked by 1 person
Są też inne programy, które trwają krócej niż rok. Świetna opcja dla studentów na wakacje: CCUSA lub Camp America.
Pozdrawiam 🙂
LikeLiked by 2 people
To prawda! Ja zaluje, ze nie skorzystalam wczesniej z Camp America, ale jak to mowia – nic nie dzieje sie bez przyczyny:) widocznie Au Pair bylo mi bardziej pisane 🙂
LikeLiked by 1 person
Na pewno tak było 🙂 ja nie miałam okazji być Au Pair, także działa to w dwie strony 🙂
LikeLiked by 1 person
Ach ale ja od roku niestety nie jestem już studentem 😉
LikeLike
Nic straconego 🙂 Wiem, że czasami przyjmują nie-studentów
LikeLike
Wow nie wiedziałam!! Musze się tym zainteresować teraz :D, dzięki za info!! :))
LikeLike
Mam koleżankę, która na campa jeździ od wielu lat, a już od trzech, czy czterech nie jest studentką.
LikeLike
Mnie tak właśnie kusiło przez długi czas, żeby czegoś spróbowac, ale zawsze znajdowałam to nieszczęsne ALE 🙂 W pewnym momencie zdałam sobie jednak sprawę, że jak nie teraz to już może nigdy i mimo lekkich obaw poszłam za ciosem już bez zatrzymania 🙂
LikeLiked by 1 person
Zazdroszczę. Oglądałem z przyjemnością. Jesteś Piękna… powodzenia :*
LikeLiked by 1 person
Dziekuje! 🙂
LikeLike
Super! Sama pojechałam dwa razu do USA, co prawda z programem CCUSA Summer Camp. Uwielbiam ten kraj i rozumiem Twoje poczucie chęci wyrwania się gdzieś. Sama tak mam, że nie potrafię usiedzieć w miejscu, a w Polsce najzwyczajniej w świecie się duszę. Na pewno będę śledzić Twojego bloga.
Zapraszam również do mnie, akurat zaczynam opisywać moje przygody z USA. Może Cię to zainteresuje.
Pozdrawiam gorąco,
Dżasta 🙂
LikeLiked by 1 person
Hej! Witam Cie serdecznie u mnie! Z przyjemnoscia zajrze rowniez do Ciebie, bo najzwyczajniej w swiecie ciekawie jest porownac punkt widzenia i doswiadczenia tutaj i nie tylko 🙂
Ja juz czesc opisywalam duzo wczesniej, Ale po prostu w niewlasciwym miejscu, teraz mam zamiar mieszac terazniejszosc ze wspomnieniami i mam nadzieje, ze wyjdzie ciekawie 🙂
Rowniez pozdrawiam!
🙂 🙂
LikeLiked by 1 person
Na pewno tak będzie:)
LikeLiked by 1 person
Pierwszy krok i sukcesy dodają odwagi i dlatego ten krok jest taki ważny 🙂 Miałam kiedyś podobną sytuację, tylko pojechałam do Anglii. Dziś mieszkam w Polsce, ale sporo podróżuję i myślę, czy by nie pojechać gdzieś w cieplejsze kraje. Chociaż z drugiej strony bardzo mi się tu podoba. 🙂
Jak mam dylemat, często zadaję sobie pytanie “jak nie teraz to kiedy?” za 3 msce/ 3 lata/ 25 lat przecież też mogę mieć jakąś wymówkę 🙂
LikeLike
Mi po głowie kiedyś chodziły tylko podróże. Nie pomyślałabym, że zamieszkam w innym kraju, ale życie przyszykowało mi niespodziankę z moją pomocą. Wiem, że zawsze znajdzie się jakieś “ALE” i być może gdyby nie sytuacja osobista (narzeczony w USA) to też ciężko by mi było ZDECYDOWANIE spakować walizki i przeprowadzić się w nieznane (dużo myślałam o Kanadzie) 🙂 Nie są to łatwe decyzje, jednak tak, jak mówisz “Jak nie teraz to kiedy?!” – to pytanie dodaje czasem ekstra mocy! 🙂
Myślę, że dopóki jesteśmy szczęśliwi w miejscu, w którym jesteśmy to też nie ma co sobie za dużo zarzucać, a podróżować można zawsze 🙂
Cieszę się, że trafiłaś do mnie:)
LikeLiked by 1 person